To jest pierwszy raz kiedy piszę shonen ai więc nie spodziewajcie się rewelacji jakiejś.
Jeżeli macie jakieś uwagi, śmiało piszcie. Ja się o to nie obrażę, wręcz przeciwnie - dalej rozwijam swój styl pisania i poprawa nawet najdrobniejszego błędu będzie mile widziana.
No dobra, koniec zamulania, czas na prolog ;3
Młody chłopak siedział w kawiarni. Chabrowe oczy wpatrywały
się w ekran laptopa. Palce przesuwały się po klawiszach, dopisując nowe słowa.
Gdy postawił ostatnią kropkę zmęczony odchylił głowę do tyłu. Przeczesał dłonią
czarne, lekko kręcone włosy. Przymknął powieki i westchnął ciężko.
- Kaoru! – chłopak usłyszał wesoły głos. Leniwie spojrzał na
drobną, brązowowłosą dziewczynę. Zmierzała w jego stronę z szerokim uśmiechem
na zaróżowionej od zimna twarzy.
- Strasznie krzyczysz, Norkio. – mruknął bardziej do siebie
niż do towarzyszki. Jednym ruchem zamknął laptopa i schował go do torby.
Pociągnął łyka gorącej czekolady, która niestety zdążyła już prawie wystygnąć.
Obserwował jak szatynka rozsiada się naprzeciw niego.
- Co u Ciebie słychać? – spytała, opierając twarz na
dłoniach i pochylając się lekko do przodu.
- Praca, praca… Nic innego tylko pracuję.
- Właśnie widzę. Masz straszne wory pod oczami.
Machnął ręką, żeby dziewczyna się uciszyła. Poczuł
narastający ból głowy.
- Uważaj, żeby się nie przepracować. – powiedziała
troskliwie po chwili milczenia.
- Spokojnie. A jak na wycieczce?
- Było cudownie! Kilka lat na nią zbierałam. Ten kolor wody…
Piękny. Nie uwierzysz, co tam się stało. – urwała, spoglądając uważnie na
chłopaka. W oczach błyszczało podekscytowanie. Widząc, że dziewczyna ledwo się
powstrzymuje, czekając na sygnał, rzucił od niechcenia:
- No nie uwierzę. Mów.
- Yano… Oświadczył mi się!
Kaoru ledwo odstawił kubek na stół. Zszokowany wbił wzrok w
twarz towarzyszki.
- Woah, zaskoczyłaś mnie.
Przeniósł wzrok na palce brązowowłosej. Pierścionek błysnął
w świetle lampy. Jakby czytając mu w myślach, położyła dłoń naprzeciwko
czarnowłosego.
- Gratulacje. Piękny pierścionek. Yano musiał go długo
wybierać.
Potargał Noriko i westchnął zmęczony. Znał to uczucie, które
go właśnie ogarnęło.
- „Cholera, choroba przyszła.” – zaklął w myślach. Dopił
czekoladę. – Wybacz mi, ale ja już pójdę. Padam na twarz.
- Widzę właśnie. Szkoda, zaprosiłam tu kilka osób.
- Też żałuję. – rzekł. – "Taa, już ja znam twoje "towarzystwo"."
– dodał w myślach. Założył płaszcz, wziął torbę i wyszedł. Śnieg skrzypnął pod
butami. Przyjął chłodne powietrze z ulgą. Ostudziło trochę jego rozgrzane
policzki. Usłyszał roześmiane głosy. Obrócił głowę. Grupka młodych dorosłych
zmierzała właśnie w kierunku wejścia do kawiarni. Jedna postać zwróciła jego
uwagę. Chłopak szedł w samym środku, kręcąc głową na prawo i lewo. Odpowiadał
na pytania grupki, uśmiechając się przyjaźnie. Był wysoki, nawet trochę wyższy
od niego. Ciemne włosy lekko przyprószone śniegiem błyszczały w świetle
latarni. Zielone oczy pałały podekscytowaniem i rozbawieniem. Niewątpliwie był
duszą towarzystwa. Nieznajomy spojrzał na Kaoru z wyraźnym zainteresowaniem.
Uśmiechnął się. Było w tym coś tajemniczego, nieznanego i zarazem strasznie
pociągającego. Niebieskooki zganił się w myślach. Odwrócił się i odszedł w
swoją stronę.
Siedziała, czekając na grupkę. Przed oczami wciąż miała
zmęczoną twarz czarnowłosego. Pod koniec ich spotkania zaczął robić się
niebezpiecznie czerwony.
- Czyżby zachorował? – mruknęła cicho. Poczuła dłonie na
twarzy. Zakrywały jej oczy. Koło ucha usłyszała nienaturalnie niski głos:
- Zgadnij, kim jestem.
- Nie wygłupiaj się, Tatsuya. – rzekła, dusząc śmiech.
- Jak ci się udało stwierdzić, że to ja? – odrzekł z
udawanym oburzeniem. Opadł obok dziewczyny. Cała grupa zamówiła coś ciepłego do
picia. Uważnie przyjrzał się twarzy Noriko. Szybko przysunął się do niej i powiedział.
- No dobra, nie duś tego w sobie. Czuję sensacyjną
wiadomość.
Dziewczyna nic nie mówiąc pokazała towarzystwu dłoń. Na
palcu serdecznym dostrzegli pierścionek. Delikatnie skrzył się w świetle.
- Woah…
- Śliczny…
- Ale bajer! Z jakiej to okazji?
- No mów, bo zaraz wybuchniesz z radości.
- Otóż… Yano mi się oświadczył!
- Gratulację! – zakrzyknęli wspólnie.
Kaoru wszedł do swojego mieszkania. Zdjął płaszcz, buty i
skierował kroki do łazienki. Wziął szybki prysznic i w samym ręczniku wyszedł.
Kropelki wody, które pozostały na jego ciele teraz powodowały uczucie chłodu.
Trzęsąc się z zimna wyjął piżamę spod poduszki.
- Przeklęta zima… - mruknął, szybko się ubierając. Zrobił
sobie herbatę. Z parującym kubikiem ponownie wkroczył do sypialni.
- No to się porobiło…
- powiedział do siebie. Ułożył się na łóżku. Poczuł ciepło na udach.
Spojrzał w tamtą stronę. Szary kocur usadowił się na nim wygodnie. Odstawił
naczynie na szafkę nocą i zaczął głaskać zwierzę. Przypomniał sobie tamtego
chłopaka. Sposób w jaki się uśmiechał. Jego piękne, lśniące włosy, błyski
rozbawienia w oczach…
- Nie, stop! Przecież jestem normalny! – krzyknął do siebie
– Dlaczego o nim tak myślę?! Przecież nie interesują mnie mężczyźni… - dodał
już ciszej. Przykrył się po uszy, zwalając kota na podłogę. Zwierzę prychnęło
niezadowolone i zwinęło się w kłębek na puchatym dywanie. Spojrzał za okno.
Księżyc w pełnej okazałości leniwie przesuwał się po bezchmurnym niebie. Jego
stosunkowo niewielkie towarzyszki świeciły słabiej, lecz zauważalnie.
Przekręcił się na drugi bok. Czuł, że to będzie ciężka noc…
Wyszli z kawiarni równo z jej zamknięciem. Idąc chodnikiem
lekko przysypanym warstwą świeżego śniegu śmiali się głośno. Mimo później pory
ulice dalej były pełne ludzi.
- Szkoda, że nie było Kaoru. Wyraźnie po nim było widać, że
się przepracowuje. Wydawał mi się nawet trochę chory… - powiedziała cicho
brązowowłosa.
- Kogo? – spytał zaciekawiony szatyn.
- Kaoru to mój przyjaciel od dzieciństwa. Nasze matki są
przyjaciółkami. Wyszedł dosłownie chwile przed wami.
- "Więc to on…"
Zielonooki opadł na kanapę w swoim mieszkaniu. Rozłożył się
na całej jej długości, głowę opierając o poduszkę. Nie mógł nie zauważyć tego
mężczyzny. Wysoki lecz jednak troszkę niższy od niego. Nie wydawał się być
gruby mimo ubrania zimowego, które potrafi dodać kilkanaście centymetrów w
obwodzie. Męską twarz otaczały czarne, lekko kręcone włosy. Pod intensywnie chabrowymi
oczami nawet z odległości można było dostrzec worki. Ewidentnie mało spał.
- Kaoru, tak? – mruknął cicho. Uśmiechnął się przebiegle.
Wstał i skierował kroki do łazienki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz