piątek, 12 października 2012

Rozdział 2

No i dodaję drugi rozdział ;3 Końcówka wyszła taka... odstająca od reszty. Podczas jej pisania miałam deprechę lekką. Edytorka na YouTubie została wrednie oszukana. Mówią jej, że edytuje super i w ogóle a za jej plecami ją obgadują. Stworzyła AMV, w którym to opisała. Właśnie to AMV i piosenka w nim użyta wpędziły mnie w ten stan... Jak obejrzałam, nie byłam w stanie pisać... Teraz słucham tego coveru i znowu mnie chyba coś łapie.... No nic, koniec mojego przynudzania. Podam wam link jak chcecie (do AMV): http://www.youtube.com/watch?v=UvLP8YgVLzo&lc=7uUQU8n2b57GAS7lQKPP-IRW3lsZlsSMNvf2rbcL_W0&feature=inbox
Boże, ale zjebałam ten rozdział .__. 
Dedykuję Agatce, przez którą muszę prać bluzę. Zabiję Cię kiedyś ♥
No i oczywiście tobie, Aiko. Wierzę w Ciebie, dasz radę z TĄ sceną ;3




1.       Nigdzie nie wychodzisz.
2.       Pomarańczową tabletkę łykasz 3 razy dziennie, białą 2 razy. A czerwoną w ostateczności - jak poczujesz, że masz gorączkę.
3.       Obiad masz w lodówce.
4.        NIGDZIE NIE WYCHODZISZ. Nawet do skrzynki na listy.
- Co ona, ma mnie za idiotę? Przecież umiem odczytywać nazwy leków. – prychnął, czytając notatkę od przyjaciółki. Szybko połknął wskazane lekarstwa. Następnie przygotował śniadanie. Opadł na sofę, włączył telewizor i chwycił kanapkę. Słuchając wiadomości przeżuwał kolejne kęsy. Telewizor grał i informował o kolejnych atakach, rozbitym samolocie, katastrofach… to nudziło ludzi. Ileż można? Jednak i tak zazwyczaj wszyscy słuchają, jaka to matka natura jest sroga i niebezpieczna. Jednak nie teraz i nie Kaoru. On teraz był we własnym świecie, mianowicie świecie wspomnień. Myślał o dniu wczorajszym. O zawarciu nowej znajomości. I wydawało mu się to… dziwne. Bo Tatsuya idealnie pasował do jego życia. Zachowywali się obaj jakby byli nieco spięci, jednak… jakby się znali od naprawdę długiego czasu. To dziwiło Kaoru, gdyż nie pamiętał nikogo o takich włosach, oczach, budowie ciała, głosie… o takim usposobieniu… kogoś tak niemal idealnego…? Pokręcił głową do samego siebie.
Nagle całe mieszkanie wypełnił ostry dźwięk dzwonka. Zdziwiony wstał i ruszył do drzwi. Przechodząc przez przedpokój spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Pod oczami rysowały się wyraźne, sine worki a potargane, czarne loki rozsypały się po całej głowie. Ubranie wymięte, pogniecione. Chwilę zawahał się, jednak gdy rozrywający dźwięk dzwonka ponownie rozbrzmiał w jego uszach szybko poszedł otworzyć. Spojrzał przez judasza. Osłupiały nacisnął klamkę i wpuścił gościa. Zielonooki uśmiechnął się szeroko i wręczył mu torbę.
- Proszę, prezencik.
- Dziękuje. Wejdź do salonu. Tylko się ogarnę i już idę.
Dalej lekko zdziwiony odstawił torbę do kuchni, nastawił wody i pędem pobiegł do sypialni. Szybko się przebrał i ułożył włosy. Nie wiedział, co tutaj robi Tatsuya. Noriko go nasłała? Sama nie mogła, więc kazała mu przyjść i go pilnować? A może on sam, z własnej i nieprzymuszonej woli postanowił go odwiedzić? Kaoru nie wiedział. Nie miał pojęcia, co kierowało tym wysokim szatynem. Rzucił ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze, które wyglądało już o niebo lepiej. Słysząc gwiżdżący czajnik zakrzyknął:
- Kawa czy herbata?
- Kawa!
Przygotował napoje i pokroił ciasto. Ustawił to wszystko na tacę i wszedł do salonu. Jego uwadze nie uszło, że czuł się tak… naturalnie. Jakby robił to codziennie. Brązowowłosy też wyglądał idealnie w jego mieszkaniu. Potrząsnął lekko głową. Dlaczego znowu tak o tym myślał? A może oni naprawdę byli powiązani ze sobą w przeszłości? Tego Kaoru również nie wiedział, jednak wątpił w taką teorię. Postawił przyniesione rzeczy na stół. Usiadł niedaleko.
- Jak się czujesz?
- Dzięki, lepiej. – uśmiechnął się uprzejmie. Znowu naszło go to uczucie, jakby znali się od zawsze. Westchnął prawie niedosłyszalnie. Wziął kawałek ciasta. Zamyślony dźgał lekko kawałek swoją łyżeczką. Tatsuya przyglądał mu się z zainteresowaniem. Widział chabrowe oczy, teraz troszkę nieobecne i zamglone, czarne, potargane, lekkie loki, minimalnie zagryzioną wargę. Kaoru wypuścił powietrze ze świstem i przestał męczyć  ciasto w taki sposób, jaki robił to dotychczas. Teraz wbił łyżeczkę i odkroiwszy nią kawałek, spróbował wypieku.
- Pyszne. W jakiej cukierni kupiłeś? – jego kubki smakowe przeżywały wręcz ekstazę. Ciasto było idealnie wypieczone, nie za słodkie… po prostu cudowne. Rozpływało się w ustach.
- Właściwie… to zrobiłem… - wydukał zielonooki drapiąc się nerwowo po głowie. Kaoru nie widział go jeszcze tak słodkiego i niepewnego reakcji rozmówcy. I wydawało mu się, że prawie nikomu nie pokazywał tej strony. Wyglądał tak… uroczo… miał lekko zarumienione policzki, a spojrzenie zielonych oczu wbiło się gdzieś w dywan.
Wróć, słodkiego?! Wyglądał uroczo?! Kaoru, ogarnij się! Skupił się na temacie rozmowy.
- Woah, cudowne! – chabrowe oczy zalśniły podekscytowane. Widząc jednak, że ten temat troszkę peszy Tatsuyę, odetchnął i postanowił nakierować rozmowę na nieco inne tory.  – Jesteś jeszcze studentem?
- Tak. Studiuję prawo.
- Prawo… - powtórzył Kaoru. W sumie, to Tatsuya wyglądał mu na prawnika. Taki pewny siebie i swoich racji… to od niego biło.
- Od zawsze to lubiłem. A Ty, Kaoru? – wyrwał go z zamyślenia.
- Niedługo skończę architekturę.
- Łał… - rzucił niezbyt ambitnie. – Zapewne masz świetne projekty. Dobrego architekta można zauważyć od razu. Kaoru speszył się nieznacznie.
- Nie przesadzaj… - mruknął. – Ty z kolei jesteś bardzo pewny siebie…
Nawet nie zauważyli kiedy pogrążyli się w rozmowie. Wypytywali się wzajemnie o wszystko. Gdy zorientowali się, która godzina, nadchodziła pora obiadowa. Zielonooki, czując się jak u siebie w domu przeszedł do kuchni i zaczął grzebać w lodówce.
- Noriko zostawiła akurat dla jednej osoby… Trudno, zjesz sobie to juro. – rzucił, wyciągając składniki na jakąś wymyślną potrawę.
- Co ty robisz? – zapytał szczerze zdziwiony właściciel właśnie spenetrowanej lodówki.
- Jak to CO? Chyba nie chcesz głodować? Bo ja jem naprawdę dużo.
- Chyba to ja powinienem zadbać o jedzenie… Przepraszam.
- Za co? To ja wpadłem tak niespodziewanie.
Kaoru wyraźnie otwierał usta, żeby znowu wziąć winę na siebie, jednak… spojrzał na Tatsuyę i obaj wybuchli donośnym śmiechem.
- To daj, chociaż ci pomogę. – zaoferował się.
Wspólnie zaczęli przygotowywać posiłek. Po chwili całe mieszkanie wypełniły piękne zapachy. Krojąc  warzywa gospodarz zamyślił się. Znowu. Kolejny raz o tym samym. Dlaczego czuł się tak naturalnie? Jakby tak było zawsze? Dlaczego miał wrażenie, że znał Tatsuyę? Przecież by go zapamiętał. On jest taki charakterystyczny! Wszędzie by go poznał.
- Tatsuya… Poznaliśmy się już wcześniej? – zapytał nagle.
- Czemu pytasz? – zdziwił się zielonooki, odrywając się od doprawiania.
- Znamy się od wczoraj a ja mam wrażenie jakbyśmy rozmawiali już dużo…
- Nie poznaliśmy się wcześniej. A szkoda, jesteś bardzo miłą osobą. – uśmiechnął się szczerze. Nie wiedząc co odpowiedzieć czarnowłosy spróbował doprawionego właśnie sosu.
- Pyszny. – stwierdził, delektując się. Tatsuya przyglądał mu się uważnie.
- Zostało ci troszkę. – odparł zielonooki, chichocząc cicho.
- Uh, gdzie? – spytał zdezorientowany i zaczął wycierać się rękami po całej twarzy. Jakby na złość omijał plamę sosu. Brązowowłosy zaśmiał się lekko i chwycił Kaoru za nadgarstki, odsuwając jego dłonie. Wargami musnął skórę nad kącikiem ust chłopaka, zbierając jedzenie.
- Rzeczywiście dobry. – jakby nigdy nic wrócił do gotowania. Czuł na sobie zszokowane spojrzenie chabrowych oczu. Po chwili nałożył i razem usiedli do stołu. Rozmawiali, jednak nie szło im to tak gładko jak wcześniej. Po skończonym posiłku Tatsuya pozmywał i spojrzał na zegarek.
- Przepraszam, ale muszę już lecieć.
Założył buty, kurtkę i pożegnawszy się wyszedł z mieszkania chłopaka. Oparł się o ścianę na klatce schodowej.
- Może się trochę zagalopowałem… - szepnął cicho do siebie.  Ba, na pewno się zagalopował! Za szybko! Przecież sam Kaoru stwierdził, że znali się od wczoraj! Ale czy… warknął pod nosem gardłowo. Stał tak jeszcze chwilę, po czym trochę zły na siebie odszedł w swoją stronę.
Chłopak usiadł na ziemi. Głowę oparł o drzwi. Przymknął oczy. Nieświadomie jego palce powędrowały do miejsca, gdzie jeszcze niedawno spoczywały usta zielonookiego. Westchnął głęboko i powoli wstał z podłogi. Poczuł, że znowu robi mu się niemiłosierne gorąco.
- Czyżby znowu gorączka?

3 komentarze:

  1. Ahaha, dasz radę, mange się po prostu wciąga <3 Pójdzie ci na pewno szybciej niż myślisz c:
    wiele ludzi nie zagląda a potem na mnie warczą XD
    no niestety. też się dziwię, że mam czas i że wpisy pojawiają się dość często xD nie idź na bio-chem bo to zUoo Q.Q'
    za duże! XD po cholere mi pomnik? XD
    zUa strona ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. aha ._.'' ale ja nic nie chce D:''
    chce się wyszaleć, no coo xD
    walić diety - jest tyle dobrego żarcia na świecie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Waaa*^* świetne opowiadanie =3= mwaah zielono oki to bedzie seme?*^* Kyaaa onegaii pisz dalej <3 Too takie słodkie.

    OdpowiedzUsuń